Strzelcy Kraków - strona nieoficjalna

Kilka godzin przed spotkaniem stadion wyglądał jakby w kalendarzu widniała połowa stycznia, a nie trzynasty listopada. Cały obiekt był szczelnie pokryty śniegiem i mógł służyć za zdjęcie reklamowe kurortu narciarskiego. Wystarczyło jednak parę godzin i wszystko wróciło do normy - spotkanie mogło się odbyć bez problemu. Trzeci mecz w tej rundzie na własnym boisku i trzeci raz dość nietypowo Niedziela. Ten dzień został ustalony podczas spotkania terminarzowego przez sugestię Mikołaja Pocicy, który preferował tą właśnie porę. Strzelcy to nie drużyna, a stan umysłu i sympatyczny pomocnik w meczach na Parkowej zaliczył klasycznego hat-tricka nieobecności. Niektórym było już zbyt zimno i brakło chęci/czasu w związku z tym kadra była trochę okrojona.

Mecz był w zasadzie odzwierciedleniem całej rundy i wszystkich mankamentów, które toczą drużynę od Sierpnia. Zaczęło się spokojnie. Żaden zespół nie mógł uzyskać przewagi. Gospodarze mieli kilka szans na stworzenie groźnych sytuacji, ale brakowało precyzji. Stan taki trwał do 24 minuty. Wtedy po raz 29 w tej rundzie gospodarze stracili kuriozalną bramkę. Kontrowersyjny faul (ale jednak faul) Krzysztofa Rainholca. Niepotrzebne kłótnie z sędzia, następnie między sobą. Rzut wolny z około 25 metrów. Wydaje się, że każdy jest pokryty i nie ma zagrożenia. Dośrodkowanie i nagle.... zawodnik Prądniczanki mierzący na oko 169 cm, zupełnie niepilnowany (!) głową z bliska otwiera wynik spotkania. Do przerwy 0-1.

Druga połowa. Początek. Zarysowuje się optyczna przewaga Strzelców. Po 10 minutach kontra Prądniczanki. Skrzydłowy chce dośrodkować, wychodzi piękny lob, Rafał Juszczyk patrzy w górę jakby oglądał lot komety i robi się 2-0 dla gości. Skąd my to znamy ? W kolejnych minutach metamorfoza Mateusza Kęczkowskiego. Napastnik Strzelców w 13 kolejce sezonu odkrył, że on też potrafi biegać i wychodzić na pozycję tak, jak czynią to pozostali napastnicy w lidze. Wtórował mu Sebastiach Stachel, który zapomniał, że go boli i biegał. Do pracy wzięli się bracia Sargowie i z przodu zaczęło się coś dziać. Do tego poziomu nie dostosowali się jednak obrońcy Strzelców, dla których 13 kolejek, to jeszcze zbyt mało żeby nauczyć się jak grać i nie tracić 3+ gola na mecz. W efekcie w drugiej odsłonie padło łącznie 6 goli. W 63. minucie po podaniu Sebastiana Sargi kontaktową bramkę zdobył wspomniany wcześniej Mateusz Kęczkowski. Dwie minuty później jest już 1-3. Faul na 20 metrze przed bramką Rafała Juszczyka. Nikt nie stanął przed piłką, szybkie rozegranie gości i golkiper szuka piłki w bramce. W 70. podaje z lewej strony Michał Sarga i druga bramka napastnika Strzelców. Kolejne dwie minuty....kontra i 2-4. Wszystko zostało zwieńczone w 75. minucie. Rzut rożny, złe krycie leki strzał głową, po drodze futbolówka przelatuje pomiędzy nogami stojącego na słupku Adriana Bergera i tak pada gol numer pięć dla Prądniczanki i zarazem ostatni gol jaki stracili Strzelcy w roku 2016. Na szczęście był to ostatni mecz w tym roku.

Podsumowując, runda jesienna była sporym rozczarowaniem. Sytuacja nie jest jednak beznadziejna pozostaje wziąć się do roboty, odpowiednio przygotować do rundy wiosennej i wykorzystać atut własnego boiska na wiosnę, może będzie lepiej. I na koniec żeby odejść trochę od złych rzeczy należy wspomnieć, że rok 2016 był historycznym dla KS Strzelcy Kraków. Owszem drużyna w 13 spotkaniach ligowych zdobyła tylko 4 punkty, ale dokonała tego nie na poziomie C klasy grupa 1, ale A klasy grupa 2. Klub nie posiadający sponsora, opierający się w głównej mierze na składkach zawodników, grający praktycznie cały czas tym samym składem, z trenerem pracującym pro publico bono, rywalizuje z klubami, gdzie piłkarze nie martwią się o to, gdzie będą grali w najbliższej rundzie, że trzeba przygotować boisko, wyprać stroje i wykonać cały szereg zadań zanim wybiegnie się na boisko. Nie mówiąc już o otrzymywaniu pieniędzy za grę, gdyż przepływ środków jest tylko w jedną stronę. Szacunek dla wszystkich zawodników i osób związanych z klubem.