| 3:4 (3:1) | |
Trzebol Wielkie Drogi | | Strzelcy Kraków |
W niedzielne popołudnie Strzelcy udali się do Wielkich Dróg na spotkanie z Trzebolem. Był to już dziewiętnasty pojedynek pomiędzy tymi zespołami w historii. Gospodarze lubują się w tym sezonie w remisach. W 8 spotkaniach czynili to aż sześciokrotnie, do tego dwukrotnie przegrali. Stąd tylko 6 punktów i niska pozycja w tabeli. Rozpędzeni Strzelcy udali się na mecz w liczbie 14 zawodników.
Murawa w Wielkich Drogach jak zwykle bez zarzutu. Awaryjnie w bramce gospodarzy wystąpił Krzysztof Gworek, który w pojedynkach ze Strzelcami wystąpił już na wszystkich możliwych pozycjach. Goście od początku próbowali mozolnie konstruować akcje, ale w pierwszych 45 minutach nie wychodziło to najlepiej. Trzebol wystawił w ataku Adama Frankowskiego, który oprócz grania w piłkę od lat lubuje się w ostrej grze i prowokowaniu rywali. Ulegli temu do spółki dwaj (podobno) rutyniarze Bartłomiej Szewc i Piotr Chwaja, którzy przez całą pierwszą połowę wdawali się idiotyczne przekomarzania, głupie podcięcia i faule. Górą był jednak napastnik gospodarzy, gdyż to on miał udział w pierwszych dwóch bramkach, które zdobyła jego drużyna.
Pierwsza bramka padła w 13. minucie. Interlokutor z Trzebola zagrał płaską prostopadłą piłkę, interlokutor Piotr Chwaja nie przeciął jej wślizgiem, trzeci interlokutor Bartłomiej Szewc źle pokrył. Futbolówkę miał szansę wybić jeszcze będący na 15 metrze Rafał Juszczyk, niestety wróciły demony z Wielkich Dróg i w sobie tylko wiadomy sposób tego nie uczynił, futbolówka przeszła między jego nogami i filigranowy prawy pomocnik Trzebola dobił do pustej bramki.
Po siedmiu minutach kolejna katastrofa i w zasadzie bliźniacza bramka. Znowu ten sam sektor boiska, długa (tym razem górna piłka). Rafał Juszczyk wybiegł na 15 metr, ale zapomniał o tym poinformować. Bartłomiej Szewc przebił piłkę głową za siebie, ta przeleciała ponad golkiperem Strzelców i prawy pomocnik gospodarzy po raz drugi wpisał się na listę strzelców.
W 38. minucie Strzelcy zdobyli kontaktową bramkę. Golkiper Trzebola był najwidoczniej znudzony brakiem atrakcji na tej pozycji i postanowił dodać sobie emocji. W niegroźnej sytuacji wybiegł pod linię boczną pola karnego, wypluł futbolówkę. Dopadł do niej grający tego dnia na prawej obronie Piotr Kuźniar uderzył płasko, piłka odbiła się od słupka a z najbliższej odległości dobił ją Mateusz Kęczkowski. Nie była to ostatnia bramka w tej odsłonie. W ostatniej minucie po raz trzeci trafili gospodarze. Futbolówka powędrowała z prawej strony na lewą, tam niepilnowany zawodnik zagrał do środka, a jego kolega z drużyny płaskim strzałem z 18,19 metra podwyższył na 3:1, takim wynikiem skończyła się pierwsza odsłona. Na domiar złego kontuzji nabawił się bardzo dobrze grający tego dnia Piotr Kuźniar i konieczna była zmiana.
Druga odsłona to całkowita odmiana. Zupełnie niezrozumiałe były korekty w Trzebolu. Po zmianach w składzie gospodarze nie mieli żadnej siły rażenia. W całych 45. minutach, nie dali Rafałowi Juszczykowi ani jednej szansy na popełnienie kolejnej gafy, a golkiper Strzelców ewidentnie rokował tego dnia do takich zagrań. Niby cofnęli się do defensywy, a jakoś niespecjalnie bronili. Goście z Krakowa przez całą odsłonę dominowali na boisku.
Strzelcy są w tej rundzie w ataku niczym Barcelona. Jak "nie idzie" "Suarezowi" Kęczkowskiemu, to strzela "Neymar" Stachel i odwrotnie. Na boisku w Wielkich Drogach, wobec indolencji strzeleckiej tego drugiego prym wiódł Mateusz Kęczkowski.
Pierwsza bramka tej odsłony padła w 56. minucie. Na strzał z "fałsza" z 18 metra zdecydował się Mateusz Kęczkowski i wyszło z tego fantastycznie uderzenie, które wpadło do bramki tuż przy słupku. Po kolejnych 7 minutach skompletował hat-trick. Tym razem Mateusz Wanat przegrał za siebie piłkę i zupełnie niepilnowany napastnik gości doprowadził do wyrównania strzałem z 15 metra.
Decydujący gol wpadł w 75. minucie. Po rzucie rożnym powstało zamieszanie w polu karnym Trzebola. Mateusz Wanat uderzył futbolówkę głową i ta lobem, przy pomocy zawodnika gospodarzy wpadła do bramki. Więcej goli już nie padło, chociaż były ku temu okazje. Sędzia nie odgwizdał ewidentnego rzutu karnego na Sebastianie Stachelu. Swoje szanse mieli również wprowadzeni w drugiej połowie Kamil Dyląg oraz Sebastian Czerniak, ale podejmowali złe decyzje.
Końcowy rezultat to 4:3. Drużyna podniosła się po fatalnej pierwszej odsłonie i wywozi z Wielkich Dróg bardzo cenne trzy punkty. Po tej wygranej Strzelcy znaleźli się na pozycji lidera.
Informacja dla Kamila Dyląga, który ma problemy z terminarzem. W najbliższej kolejce rywalem będzie Wisła Czernichów, która ma identyczny dorobek punktowy i jeden mecz więcej rozegrany. Spotkanie rozpocznie się w Sobotę o godzinie 11.00 na boisku przy Parkowej 12.