Klub z Czułówka zdecydował się na dość nietypową porę rozgrywania spotkań na własnym terenie w rundzie wiosennej. Nie wiadomo czy wpływ na to miał wzór z telewizji Orange Sport przy okazji transmisji 1 ligi, czy liczenie na większą publikę po mszy, w każdym razie pierwszy gwizdek sędziego w Czułówku rozbrzmiewa zawsze w niedzielę o 12.30. Strzelcy udali się na to spotkanie pospolitym ruszeniem w liczbie jedenastu zawodników. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że gospodarze stali się większą ofiarą terminu meczu i z powodu licznych imprez rodzinnych, dogorywań po sobotniej nocy itp. pojedynek rozpoczęli w....9. Po kwadransie dołączył dziesiąty zawodnik, a w pełnych składach osobowych drużyny wystąpiły dopiero od drugiej połowy.
A zatem niedziela godzina 12:30. Jedni przy rosole, drudzy na boisku.Goście z Krakowa nie deliberowali długo nad szczęściem, które ich spotkało i od razu wzięli się do roboty. W pierwszej poważniejszej akcji meczu Mateusz Kęczkowski, po podaniu Michała Sargi oddał mocny strzał z pola karnego i otworzył wynik spotkania. Błękitni niezależnie od liczby zawodników na boisku taktykę mieli bardzo prostą. Długi wykop bramkarza lub obrońcy spod własnej bramki do przodu, co biorąc pod uwagę wymiary boiska w Czułówku przenosiło akcję pod pole karne Strzelców. Przynosiło to jednak mierny skutek.
Bramka na 2:0 dla gości padła po rzucie karnym. Zawodnik gospodarzy nabił własną rękę i sędzia nie miał innego wyjścia jak wskazać "wapno". Egzekutorem był Patryk Puchalski, który tym razem zrezygnował z tańca przed strzałem, ustawił piłkę i pewnym uderzeniem pokonał golkipera. Następnie mieliśmy trzy strzały, które w różnoraki sposób zagrażały Czułówkowi. Najpierw po fantastycznym uderzeniu zza pola karnego Mateusza Kęczkowskiego, w niemniej pięknej interwencji golkiper Błękitnych wybił piłkę na rzut rożny. Następnie Bartłomiej Szewc uparł się, że strąci z balkonu mieszkańców domu znajdującego się za boiskiem i w dwóch strzałach z około siedemnastego metra wypalił salwy w tamte okolice. W jego ślady nie poszedł Michał Sarga i w analogicznej sytuacji oddał mocny strzał po ziemi i zrobiło się 3:0. Wynik do przerwy na 4:0 ustalił ten sam zawodnik. Po długim podaniu od Michała Nazima, wpadł w pole karne i oddał mocne uderzenie przy słupku. Błękitni mieli jedną doskonałą okazję, ale zawodnik, który dołączył do drużyny w trakcie gry, będąc w doskonałej okazji oddał uderzenie upadając i to ułatwiło interwencję Rafałowi Juszczykowi.
Druga odsłona, jak już wcześniej wspomniano toczyła się po jedenastu. Przewagę na początku osiągnęli gospodarze. Wpływ na to miała nonszalancja w obozie Strzelców, którzy zapomnieli, że nie grają już w przewadze, a do klepania jak Barcelona droga dalsza, niż do Rzymu. Dało to jednego gola Błękitnym. W zamieszaniu w polu karnym złą decyzję podjął Rafał Juszczyk, który zamiast wypiąstkować futbolówkę, zdecydował się na łapanie. W konsekwencji tego napastnik z Czułówka wepchnął z bliska piłkę do siatki. Gospodarze złapali lekki wiatr w żagle, Strzelcy bronili się jednak umiejętnie i szczęśliwie. Skrzydła ostatecznie podciął Błękitnym w 70. minucie gol Michała Nazima, który otrzymał podanie od Mateusza Kęczkowskiego i niepilnowany oddał strzał z siedemnastego metra, który po odbiciu się od słupka wpadł do bramki.
Do końca spotkania już bezapelacyjnie dominowali goście. Swoją szansę mieli min. Mateusz Kęczowski, który ponownie mocno strzelał zza szesnastki, ale bramkarz w pięknym stylu sparował futbolówkę na słupek. Następnie Sebastian Czerniak mógł zdobyć bramkę sezonu, ale uderzenie nożycami chybiło celu. Bramki dołożyli za to Michał Sarga, który wykończył prostopadłe podanie Michała Nazima i Kamil Kania, który dobił z najbliższej odległości futbolówkę, którą sparował po uderzeniu głową Mateusza Kęczkowskiego bramkarz Błękitnych. Tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego Himalaje głupoty osiągnął Kamil Kania, który przy prowadzeniu jego drużyny 7:1 (!), widział wyimaginowanego karnego na sobie, wdał się w przepychanki słowne z zawodnikiem gospodarzy. Rozjemca ukarał zawodników żółtymi kartkami, dla skrzydłowego Strzelców była to czwarta w tym sezonie i w najbliższą Sobotę drużyna będzie miała jednego kibica więcej.
Końcowy rezultat to 7:1 dla Strzelców. Wobec porażki Borkowianki (co ciekawe w tych samych rozmiarach), drużyna z Krakowa ma już tylko 1 punkt straty i kwestia trzeciego miejsca wciąż pozostaje otwarta.